Festiwale muzyki elektronicznej to już nie tylko spadek po niesławnych rave’ach. GAMMA Festival jest tego najlepszym przykładem. Tu nie chodzi o upicie się i chwilowy zanik pamięci. Na GAMMA jedziesz po to, żeby się zrelaksować i odciąć od codzienności. Festiwal, którego atmosfera przypomina mi festiwale hipisowskie, odbywa się w otoczeniu drzew i zbiornika wodnego w Parku Miejskim w Gnieźnie. Już drugi rok z kolei rozbrzmiewają tu dźwięki elektroniki.
GRAMY SWOJE!
Celem organizatorów jest dotarcie do jak największej ilości odbiorców oraz tzw. „wychowanie” sobie słuchacza. O co chodzi? Jedna ze scen festiwalu jest darmowa, poza tym festiwal jest przyjazny dzieciom – zachęca do pojawiania się na wydarzeniu razem z maluchami. Wydarzenie jest otwarte na młodych ludzi, którzy muzyką elektroniczną właśnie tutaj mogą zacząć się interesować.
Kuba Dzionek (organizator festiwalu) powiedział mi, że artyści, którzy mają wystąpić na wydarzeniu często pytają: „Jak tam się u was gra? Jaka jest publika?”. On zawsze mówi im, żeby po prostu grali swoje. Ważne jest, żeby muzycy nie robili nic pod publikę i nie przejmowali się tym, jak publika ich zrozumie, bo celem festiwalu jest właśnie edukacja muzyczna.
Osoby, które uczestniczyły w festiwalu, nie wyglądały jak „z jednego klanu”. Wręcz przeciwnie! Panowało przyjemnie zróżnicowanie. Stawili się również wspomniani wcześniej rodzice z dziećmi (o ile nie mam nic przeciwko dzieciom na polanie, to jednak dobrze, że nie dało się ich później zauważyć w klubie ;). Pojawiali się też ludzie z plecakami, którzy podobnie jak my, przybyli z innych zakątków Polski. Wśród lokalnych uczestników można było usłyszeć: „Wybraliśmy się, bo w końcu dzieje się coś w mieście!”. Jednak mimo tego, że wydarzenie promowane było w całej Polsce (moim zdaniem nadal za mało) i rozdano mnóstwo wejściówek w konkursach, na tegorocznej edycji festiwalu nie było tłumów… a może ludzie rozpierzchli się po terenie i trudno było ocenić ich ilość?
Niestety nie doczekałam się wieczornej, plenerowej odsłony festiwalu z powodu nadchodzącej burzy. Mimo tego, duży plus dla organizatorów za bardzo szybkie zorganizowanie lokalu zastępczego i udanej „przeprowadzki”! W klubie wydarzenie zmieniło swój niepowtarzalny klimat i dla mnie stało się… zwykłą „potupają”. Podejrzewam, że mogłabym zmienić zdanie, jeśli impreza na dobre rozkręciłaby się w plenerze.
CO MAM ZE SOBĄ ZROBIĆ?
Przez cały dzień nie zadałam sobie tego pytania (no może poza momentem, w którym nawiedziła nas burza ;)). Na uczestników czekały warsztaty DIY, stoisko modowe lokalnej projektantki, a także stoisko warsztatowe Muzeum Początków Państwa Polskiego (lokalizacja zobowiązuje!). Poza tym jedzenie. Duży plus dla organizatorów za dobre jedzenie, serwowane m.in. przez White Taste.
W czasie trwania koncertów można było swobodnie rozsiąść się na miękkich pufach, paletach, czy kocykach i podziwiać otoczenie, które specjalnie na tę okazję zostało przyozdobione głównie w upcyklingowane ozdoby wspaniale dopełniające klimat imprezy. Co mnie zaskoczyło? GAMMA festiwal, który nie jest imprezą masową, ma jednak identyczne zasady, jak przedsięwzięcia ze znacznie wyższej półki. Z otwartą butelka wody (co z tego, że żar leje się z nieba), nie wejdziesz! Szczerze mówiąc trudno było się tego spodziewać!
ALE DLACZEGO WARTO?
Przede wszystkim dlatego, że to jedyna w swoim rodzaju impreza: nie jest tak masowa jak Audioriver, a zapoda wam równie dobrą dawkę muzyki. Chyba mało kto zresztą wie, że Gniezno jest jedynym miastem w Polsce, który ma własny odłam stacji RTS.Fm, jeśli nie wiecie co to takiego, polecam poszerzyć zakres waszej wiedzy, bo nie pożałujecie.. W grę wchodzą sztuki audiowizualne oraz muzyka elektroniczna. W to mi graj!