UP TO DATE – PYSZNY JAK KISZKA ZIEMNIACZANA!

Kto jadł, ten wie.

Jadąc na Up To Date nie spodziewałam się emocji rodem z Audioriver, tłumów jak na Openerze, czy muzyki jak w Berghain. Liczyłam na spokojną, rodzinną niemalże atmosferę, podlaskie krajobrazy i nowe brzmienia. Nie zawiodłam się ani trochę!

UP TO DATE 2015

W Białymstoku byłam nie raz.

Dużo już widziałam, dużo poznałam. Przyzwyczaiłam się do spokoju i „małomiasteczkowości” tego miejsca… a przecież wcale nie jest to małe miasto! Prawie 300 tysięcy mieszkańców, plus studenci trzech uczelni, to wcale nie tak niewiele, jednak nad miastem nie unosi się wielkomiejska atmosfera, obojętność przechodniów i pęd metropolii. Dużo tu ciepła, zaangażowania i podlaskiej gościnności.

Do ostatniego momentu nie byłam pewna jak dojadę do Białego. PKP nie kursuje, samolotów nie ma, wyjazd w piątek autobusem z Warszawy i cała trasa to ok 4 h wyjęte z życiorysu. A przecież pracuję do 17, do 20.30 odbierać można akredytacje. Byłam trochę zestresowana tym faktem. Dzięki Bogu jest BlaBlaCar i podróże zapowiadające się nieco szybciej. Zapowiadające się to dobre określenie, bo podróż do Białego, to zmieniające się co 30 km drogi ekspresowe na remonty dróg. I tak przez 200 km. Na szczęście nasz kierowca był mistrzem kierownicy i sprostał postawionemu przeze mnie zadaniu dowiezienia nas na 20.30 do centrum miasta. Hmmm właściwie to chyba nawet mu groziłam…

20150905_044817

Pierwsze wrażenie?

Wow, wchodzę i widzę w oddali przedwojenne powojskowe magazyny z bocznicą kolejową oświetlone wieloma punktami. Idę ciemną alejką i nagle w małym garażu rozdają akredytację, sprzedają bilety, kawałek dalej rozdają opaski. Na pierwszy rzut oka – pełna prowizorka. Ale za to w jakim klimacie! Kawałek dalej bramki. Wchodzę i jestem w strefie gastro. Omnomnom… Szybka wymiana gotówki na żetony i jestem w raju.

Dokonuję rekonesansu miejsca. Dużo przestrzeni, dobre wykorzystanie terenu, dwie sceny, w bardzo bezpiecznej odległości od siebie. Marketplace gdzie można było zaopatrzyć się w gadżety, koszulki, buty, rowery, płyty, bajery. Dalej kapsuła #pozdrotechno!, strefa Malucha i wymarzona dla mnie scena TECHNOSOUL. To tu spędziłam prawie cały mój czas.

UP TO DATE 2015

Muzycznie – idealnie. Przynajmniej dla mnie. Każdy ma inny gust, więc nie będę się nad tym rozwodzić. Dodam tylko, że mimo braku głównego sponsora w tym roku, ekipa Up To Date zgrała naprawdę fenomenalny line-up. To nie jest festiwal dla tych, którzy słuchają tylko popularnej muzyki elektronicznej. Tu pojawia się to, co w techno najważniejsze – live. Dla mnie SNTS wygrał Up To Date.

UP TO DATE 2015

Essence i Dtekk pokazali za to jak bawi się Białystok.

Ich set był czymś wspaniałym. Między nimi iskrzyło! Idealne zakończenie! A warto dodać, że to właśnie oni (Essence, Dtekk i Karolina) są organizacyjną częścią tego całego białostockiego fenomenu. Byli obecni cały czas, było ich widać, troszczyli się o wszystko własnymi rękami i oczami. Wielkie chapeau bas za takie oddanie się sprawie, nawet przy milionach problemów po drodze.

Mogłabym opisywać tak chyba w nieskończoność, rozdrabniać się nad szczegółami, ale nic nie odda dokładnie tego, co tam przeżyłam, co widziałam, kogo poznałam i jak reagowałam gdy ktoś zaczepiał mnie pytając, czy może przymierzyć moje okulary, dotknąć moich włosów lub gdy pytał, jak się bawię.

UP TO DATE 2015

Klimat całego festiwalu był rozkoszny.

Każdy bawił się tak, jak umiał najlepiej. Organizacja tego wydarzenia w tak odległym i zapomnianym przez niektórych mieście, to wielki wyczyn. Szczególnie, gdy chce się odnieść taki sukces, jak Up To Date niewątpliwie odniosło.

Ludzie z Podlasia są dla Ciebie jak rodzina, więc jeśli nie byłeś – jedź. Jeśli muzyka grana na Up To Date to nie Twoja muzyka, to odwiedź chociaż Białystok – daj mu szansę, bo warto.

UP TO DATE 2015

Więcej zdjęć z Up To Date znajdziecie tutaj